poniedziałek, 23 marca 2015

Zaćmienie 2015

Do tegorocznego zaćmienia przygotowywałem się już od dawna.

Kwestią najbardziej niepewną była pogoda - jeszcze trzy dni przed prognozy sugerowały częściowe zachmurzenie. Nie miałem ochoty na powtórkę z 2011 roku gdy jeszcze głębszego zaćmienia nie było w ogóle widać. Stopniowo jednak w przewidywaniach niebo coraz bardziej się klarowało.
Sprawdziłem czy wszystko w teleskopie działa jak trzeba i czy filtr się nie przetarł.
Pozostawało tylko zaczekać.

W dzień zaćmienia pogoda sprawiła mi miłą niespodziankę - wbrew zapowiedziom chmur piętra wysokiego i zakrycia 20% nieba chmurami niskimi, niebo było czyste i gładkie. Pogoda wręcz idealna. Szybko rozłożyłem teleskop i tuż przed pierwszym kontaktem, zacząłem go składać na trawniku przed blokiem. Zajęło mi to nieco dłużej, dlatego gdy pierwszy raz spojrzałem na słońce, było już lekko przesłonięte:
Plama słoneczna przy brzegu tarczy była bardzo dobrze widoczna. Lepiej udało mi się ją uchwycić na tym nieco późniejszym zdjęciu:
Jako że wraz ze sprzętem byłem dobrze widoczny w okolicy, zaczęli podchodzić przechodnie, aby też popatrzeć. Starsza pani wspominała jak to w latach 50. przerwali im lekcje w szkołach i rozdano okopcone szkiełka aby mogli popatrzeć bo było bardzo głębokie zaćmienie. Jakiś inny pan wspominał to samo zaćmienie, widziane przez niego znad morza, gdzie było tak mocno że na chwilę zrobiło się ciemno (chodzi o zaćmienie w 1954 roku, które w Sejnach było zaćmieniem całkowitym a na dużej połaci kraju miało fazę powyżej 90%).
Tymczasem zakrywanie słońca przez księżyc stawało się coraz wyraźniejsze i dało się je zobaczyć w plamkach światła rzucanych przez małe otwory, co starałem się uchwycić:

Im bliżej fazy maksymalnej tym wyraźniejsze było przyciemnienie blasku słońca. Wyglądało to trochę jakby na słońce nasunęła się cienka chmura. W fazie maksymalnej jeśli przymrużyło się powieki, można było gołym okiem dostrzec, że słońce jest rogalikiem. Mniej więcej na 20 minut przed momentem najgłębszego zakrycia, księżyc przesłonił plamę słoneczną:

Miałem wrażenie, że zrobiło się nieco chłodniej i ciszej. Nie słyszałem przechodniów, na pobliskim boisku szkolnym skończył się wuef i przez kilka minut w zasięgu wzroku nikogo nie spostrzegłem.

Faza maksymalna (ok. 10:48)
Gdy stopień zakrycia zaczął się zmniejszać, pomyślałem o innych metodach zobrazowania zaćmienia. Zdjąłem filtr i rzutowałem obraz na książkę:
Odsłoniłem też lunetkę celowniczą i wyostrzyłem obraz w cieniu teleskopu:
Zaczęło się robić wyraźnie jaśniej i cieplej. Podeszło jeszcze kilka osób. Starszy pan wspominał jak to w jednostce wojskowej obsługiwał lunetę do namierzania celów. Pytał czy mam tutaj okular eliptyczny albo obiektyw oscylacyjny, ale nie, takich sprzętów nie miałem. Ktoś inny zawołał syna, żeby też sobie zobaczył.
Tymczasem księżyc odsłonił plamę słoneczną:
Ostatnich kilka minut:
Gdy wróciłem już do domu, zaciekawiłem się tym, czy rzeczywiście w fazie maksymalnej zrobiło się chłodniej. Wedle wskazań najbliższej stacji w Terespolu, tuż po fazie maksymalnej, o godzinie 11 (10 UTC) dotychczasowy wzrost temperatury przyhamował ale nadal następował. Wrażenie chłodu wynikało więc nie z tego, że ochłodziło się powietrze, tylko stąd, że słońce słabiej przygrzewało.
Efekt zaćmienia w zmianie temperatur był widoczny w całym kraju, gdzieniegdzie było to jedynie przyhamowanie wzrostu, jak w Bydgoszczy:
W wielu miejscach był to spadek o 0,5-1 stopień. Efekt ten zarejestrowano na przykład w Warszawie:
Spadek odnotowała też automatyczna stacja pogodowa. Przy okazji ładnie widać korelację ze spadkiem natężenia promieniowania słonecznego:
Faza maksymalna w Warszawie to 66% co zmniejszyło moc promieniowania o ok. 70%. Spadek temperatury na tej stacji był mocniejszy, bo o około 2,5-3 stopnie.[1]

Podobny efekt widać na wskazaniach z Gdańska:


Największą fazę zaćmienia miało w kraju Świnoujście. Zasłonięcie 76% słońca obniżyło temperaturę o prawie 2 stopnie:

W kilku miejscowościach nadmorskich wpływ zaćmienia na temperaturę był jednak niemal niezauważalny. Wynikało to zapewne z silnego zachmurzenia, przez co temperatura powietrza nad gruntem nie zależała tak mocno od nasłonecznienia. Pełniejsze opracowanie tematu znajdziecie tutaj:
http://meteomodel.pl/BLOG/?p=9623

Dosyć ciekawie zaćmienie wyglądało z satelity pogodowego - widoczne jest stopniowe zaciemnianie aż do okolic Wysp Owczych, gdzie miało miejsce zaćmienie całkowite:

------
[1] http://www.label.pl/po/zacmienie-warszawa-20-03-2015.html

6 komentarzy:

  1. Fajny opis. Brawo.
    Ja obserwowałem w pracy - siłą rzeczy, może bez konspiracji ale i bez natręctwa. Efekt podobny - zaraz i tak mnie wypatrzyli i przyszli skorzystać z mojego sprzętu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawy wpis :) Ja poszłam w przerwie między zajęciami przed wejście do szpitala, był spory tłumek obserwujący przez różnorakie cudactwa. Niestety nie zabrałam ze sobą specjalnego ciemnego szkiełka, które dostałam na okazję przejścia Wenus przed tarczą słoneczną, ale jakaś miła pielęgniarka pożyczyła mi kawałek dziwnej złotej folii, przez którą też było ładnie widać ;) Wiem że na klinikach dużo ludzi patrzyło przez zdjęcia rentgenowskie, mimo że nie wolno :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawe zestawienie danych nt. temperatury. Nie przyglądałem się temu tak dokładnie dla swojej lokalizacji, posiłkowałem się tylko termometrem za oknem, który jak pisałem u siebie wskazał dwie kreski mniej w czasie fazy maksymalnej. Skoro też miałeś pecha jak ja 4 lata wstecz cieszę się podwójnie, że tym razem takim jak my los się uśmiechnął.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pech w 2011 był podwójny bo faza maksymalna wypadała w czasie ważnego egzaminu zaliczeniowego. Nawet gdyby słońce nie prześwitywało przez chmury to zawsze mógłbym zrobić zdjęcia dokumentujące wyraźne pociemnienie. A tu taki klops...

      Usuń
  4. Świetny artykuł! Sam też oglądałem w pracy i również wszyscy bawili się moim sprzętem :) mianowicie najlepszą odkąd pamiętam - szybką spawalniczą.. niezastąpiona od mojego pierwszego zaćmienia!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja z kolei oglądałem zaćmienie w pracy, przez... dyskietkę.
    Widzę, że można u Ciebie poczytać co nieco o astronomii (między innymi, bo tematyka wpisów jest, jak widzę, przeróżna). To dobrze, ja uwielbiam takie ciekawostki.
    Bardzo fajne zdjęcia :-)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń