piątek, 21 marca 2014

Szczelinowanie hydrauliczne w Polsce - w 1964 roku

Takie małe przypomnienie, że niektóre budzące dziś kontrowersje rzeczy, są nam znane już od dawna:

"Naftowa kuracja odmładzająca"

W kopalnictwie naftowym stosowane jest obecnie z powodzeniem wybuchowa "kuracja odmładzająca" starych szybów, która pozwala na pewien czas znacznie zwiększyć ich wydajność, przez ułatwienie ropie dopływu do otworu wiertniczego. Szczeliny skalne w warstwach roponośnych ulegają w miarę eksploatacji stopniowemu zamulaniu i ropa wypływa nimi wolniej, nawet gdy jest jej jeszcze sporo w złożu. Zapobiega temu tzw. szczelinowanie, t. sztuczne podnoszenie ciśnienia w szybie za pomocą pomp, ale nie zawsze jest to skuteczne. Nowością, zastosowaną przez gorlickich racjonalizatorów było wspomożenie pracy pomp eksplozją małego ładunku dynamitu, która zapoczątkowuje rozpychanie szczelin dokładnie na poziomie warstwy roponośnej.

[Dziennik Polski 19 VIII 1964 MBC]
Zabieg najwyraźniej się udał, skoro już niedługo donoszono:




Ostatecznie jednak nawet szczelinowanie wiele nie pomogło przy wyczerpywaniu się złóż.

sobota, 8 marca 2014

Racjonalista nie zawsze racjonalny

Portal Racjonalista jest najstarszym polskim portalem propagującym racjonalistyczny i sceptyczny światopogląd, promując ateizm i świeckość państwa. Poszerza swoją formułę o wiadomości naukowe, informacje na temat praw człowieka i artykuły przeglądowe dotyczące historii, nauk ścisłych czy filozofii. I o religii.

Niedawny artykuł na temat upadku imperium Azteków, przypomniał mi o pewnym starym artykule, w którym założyciel portalu daleko odszedł od racjonalnego podejścia do faktów. Może już go zmienili? - zastanowiłem się. Jednak nie. A skoro mimo licznych zastrzeżeń nadal tam wisi, to może napiszę dlaczego mi się nie podoba.

Ewangelizacja Indian
Kolonizacja obu Ameryk była wielką tragedią rdzennych mieszkańców. Przybysze z Europy uznali te ziemie za swoje zaś mieszkańców za swych poddanych, których należy nauczyć życia po europejsku, ale którzy zarazem stanowią na tyle prymitywną formę człowieka, iż można w doskonały sposób wykorzystać ich do niewolniczej pracy.
Podboje, zakazy kultywowania dawnych zwyczajów, zabijanie starszyzny i arystokracji, przerwanie ciągłości kulturowej - te powody sprawiły, że dawna cywilizacja upadła i możemy tylko domyślać się jej wyglądu, odszukując niezatarte ułomki. Podboje białego człowieka wyrządziły tym kulturom wielką krzywdę. Jednak czytając wspomniany artykuł, mam wrażenie, że Agnosiewicz grubo przesadził z ich wyliczeniem i przypisaniem wszystkich tylko duchownym.

150 na dzień
Po wstępie na temat bulli papieskiej przyznającej te ziemie kolonizatorom i zacytowaniu Kolumba, mającego nadzieję na dużą liczbę nawróceń i korzyści materialne, zaczyna się atak liczbami:
Indianie nie byli skorzy do przyjmowania Trójcy bądź to z powodu przywiązania do religii ojców, bądź też dlatego, że ich zabito. W chwili przybycia katolików na Haiti mieszkało tam ok. 1,1 mln mieszkańców. W 1510 zostało ich już zaledwie 46 tys., zaś w 1517 - tysiąc.

Milion zabitych w ciągu 18 lat? To po 150 mordów dziennie, przy pomocy niewielkiej liczby osób, dzień w dzień wliczając święta, w związku z czym Katolicy nie mieli by czasu na cokolwiek innego. Niestety brak źródeł tej informacji, a bardzo szkoda, bo te które przejrzałem szacują całkowite zaludnienie wyspy Haiti na 300-500 tysięcy osób w chwili przybycia Europejczyków[1], zaś oficjalny spis ludności z roku 1517 podawał liczbę tubylców na 14 tysięcy. To nadal gigantyczny spadek, tylko że wobec tego w artykule żadna liczba się nie zgadza.
Skąd jednak wziął się ten gigantyczny spadek? Czyżby holokaust w imię Boga i z powodu religii, jak zdaje się sugerować artykuł? Jednak nie.
Hiszpanie po kolonizacji zmienili organizację rolnictwa - wielu ludzi zostało przymuszonych do upraw bawełny, nikt nie liczył się z terminami siewów, a tradycyjne tarasowe rolnictwo uznano za niepraktyczne. Zbiory żywności znacząco zmniejszyły się a Haitańczykom zaczął doskwierać głód. Na dodatek kolonizatorzy przywieźli ze sobą nieznane choroby, na które tubylcy byli zupełnie nieuodpornieni. Pierwsza epidemia ospy nastąpiła prawdopodobnie w roku 1507, nie wiadomo jak szeroki miała zasięg, jednak zważywszy że druga w roku 1518 zabiła 90% zarażonych, musiała zebrać gigantyczne żniwo.[2] W ciągu pierwszych dziesięciu lat od kolonizacji na wyspie następuje szereg epidemii, w tym grypy.[3] To wraz z głodem doprowadza do spadku ludności.
 Agnosiewicz o tym nie wspomina.

Zniszczenie Azteków
Ta część jest bardzo krótka i traktuje ona temat dosyć pobieżnie:
Ferdynand Cortez również poważnie potraktował nakaz Pana. W roku 1519 wraz z armią uzbrojoną w broń palną, krzyże i Biblie wyruszył głosić Ewangelię Indianom meksykańskim. Było im o tyle łatwiej, że wśród Indian krążył mit o białym bogu, używającym znaku krzyża, który przybył na te ziemie, by nauczyć ludzi uprawy roli, rzemiosła, zapoznać ich z pismem, przekazać wiedzę, a podstępnie zmuszony do opuszczenia kraju obiecał, że kiedyś powróci. Jako bogowie swoją hekatombę w imieniu Ewangelizacji narodów prowadzili łatwo i szybko. Podobnie jak w przypadku Sasów „Bóg wszechmogący zatriumfował". Tylko znów ewangelizowanych zostało jak na lekarstwo.
Cortez faktycznie wymordował wielką liczbę Indian a innych zniewolił. Rzeczywiście też niewielu pozostało ewangelizowanych - ale czy zostali oni zabici przez katolików w ramach ewangelizacji? Niestety tekst jedynie napomyka o tym problemie, sugerując takie rozwiązania. Tymczasem my zajrzyjmy do źródeł historycznych. W okresie pierwszych najazdów, imperium Azteków liczyło 20-25 mln ludzi. Cortez zaczął swoje podboje w roku 1519. W roku 1520 jeden z afrykańskich niewolników, których sprowadzano wcześniej na Haiti, zaniósł do Meksyku ospę. Epidemia rozszerzyła się tak szybko że wkrótce ogarnęła stolicę państwa i największe miasta. Zmarła wówczas większość wojsk i ok. 25% populacji stolicy, na prowincji zmarła nawet połowa ludności.[4] Jeden z misjonarzy opisywał wówczas że Indianie ginęli jak pluskwy, ciała zmarłych piętrzyły się na ulicach stosami. Bywało, że wszyscy w danym domu umierali i nie było komu chować zmarłych - domy takie obalano, zamieniając je w grobowce.
Dwie następne epidemie ospy pojawiły się w latach 1545-48, potem w 1578 tyfus, w międzyczasie też koklusz, odra i grypa.[5] W 1545 i 1576 pojawiła się tam także gorączka krwotoczna. Niecałe 60 lat wystarczyło aby epidemie zabiły 80% Azteków.
O czym autor artykułu nie wspomina.

Zniszczenie Inków
W tym fragmencie w zasadzie nie bardzo jest się z czym spierać, no może tylko niezbyt poważne źródło akapitu (czasopismo Świat Wiedzy), warto jednak dodać kontekst, bo czytelnik może odnieść wrażenie że konkwistador obalił całe państwo garstką ludzi. Po tym jak epidemia ospy wybiła znaczną część Azteków, przedostała się do państwa Inków, jednak jeszcze w latach 20. XVI wieku nie miała dużego zasięgu. Zabiła jednak władcę, zaś jego synowie wszczęli krwawą i wojnę domową, zakończoną zwycięstwem Atahualpy. Dopiero wraz przybyciem Hiszpanów epidemia rozpanoszyła się na dobre, w kilku falach zabijając około 60% ludności, w tym dużą część wojsk. Stolica była już znacznie osłabiona w momencie obalenia króla. Następujące potem jedna po drugiej epidemie ospy, odry, dyfterytu, tyfusu i grypy wybiły większość niedobitków, niszcząc kulturę Inków skuteczniej niż sama tylko kolonizacja.[6]

Znowu liczby
Do dalszych części na temat palenia ksiąg Majów, czy relacji o metodach tortur właściwie nie mam zastrzeżeń, brakuje mi jednak informacji o tym kim był Bartolome de Calas, autor relacji O wyniszczeniu Indian. Wcześniej autor chętnie wymienia liczebność kapłanów w koloniach i powiązania z kościołem poszczególnych osób, tu natomiast pomija fakt, ze Bartolomeo też był duchownym, a gdy wytknięto mu to w komentarzach, uznał że to nieistotne i że w artykule na temat zbrodni duchownych katolickich nie trzeba pisać, że duchownym był człowiek który stawał w obronie Indian i opisywał okrucieństwa innych. Może nie ma, ale wymowa artykułu byłaby tym szczegółem osłabiona.
Wymowę ratuje cytat o tym, że w ciągu 150 lat ewangelizacji w Ameryce Południowej zginęło 70 mln mieszkańców. To spora liczba. Większa niż całkowite zaludnienie obu Ameryk w tamtym czasie, które szacuje się na 50-60 mln.
Brak tu źródła ale pojawia się tu przypis, który dopiero teraz napomyka że zapewne większość zmarła od chorób. Zaraz, zaraz - to najpierw czytaliśmy długi artykuł o mordowaniu milionów Indian przez katolików, żeby na koniec dowiedzieć się, że zabiła ich epidemia? Coś tu nie styka. Jakoś nie słyszałem aby zarażanie chorobami stanowiło metodę ewangelizacyjną katolickich duchownych.

W komentarzach do artykułu zachowała się jednak pierwotna forma tego akapitu, z przypisem M. Mettner. Czyżby jakiś historyk specjalizujący się w sprawach kolonizacji? Jedyny jakiego znalazłem to Matthias Mettner, autor książki o Opus Dei "Katolicka Mafia". Co to ma do Indian trudno powiedzieć.

Oczywiście wiem, że uprawiam tu straszne czepialstwo, że wygrzebuję jakiś mały, stary artykuł sprzed wielu lat, którego już pewnie nikt nie pamięta, ale o ile można zrozumieć, że autor nie będący historykiem mógł popełnić przed laty błędy w doborze źródeł, o tyle dziwi że artykuł nadal jest na portalu obecny. Jeśli przejrzycie komentarze, to w zasadzie wszystkie powyższe argumenty zostały już wytknięte, a jedyną reakcją było usunięcie najbardziej wątpliwych liczb (w tym fragmentu wedle którego w środkowym Meksyku miano zabić więcej ludzi niż ich żyło w całej Mezoameryce) i dodanie tego przypisu o epidemiach, natomiast cała reszta oskarżenia o "ewangelizacyjny holokaust milionów Indian" pozostaje.

Coś podobnego przydarzyło się w artykule na temat prześladowań czarownic, gdzie podaje, że tylko w XVI i XVII wieku spalić miano 750 tysięcy osób, ale mówi się o milionach. Owszem, byli i tacy którzy mówili o dziesięciu milionach, ale brak dowodów na poparcie. Obecnie szacunki podają liczby rzędu 40-100 tysięcy ofiar na podstawie liczby spraw, i to w dłuższym okresie bo od XV do XVIII wieku[7] To i tak ogromna liczba z której trudno się kościołowi wytłumaczyć, więc po co wyolbrzymiać?
-------
[1] http://www.hartford-hwp.com/archives/43a/100.html
[2] http://images.library.wisc.edu/AfricanStudies/EFacs/Lovejoy/reference/africanstudies.lovejoy.dhenige.pdf
[3] The Born to Die: Diesease and New World Conquest.
[4] http://colonialdiseasedigitaltextbook.wikispaces.com/1.3+Smallpox+in+Mexico
[5] http://www.allabouthistory.org/aztec-history-faq.htm
[6]  http://colonialdiseasedigitaltextbook.wikispaces.com/1.4+Smallpox+in+Peru
[7]  http://www.summerlands.com/crossroads/remembrance/current.htm

http://en.wikipedia.org/wiki/History_of_smallpox
http://en.wikipedia.org/wiki/Population_history_of_the_indigenous_peoples_of_the_Americas
http://en.wikipedia.org/wiki/Aztec_Empire
http://en.wikipedia.org/wiki/Inca_Empire
http://en.wikipedia.org/wiki/Taíno_people
http://en.wikipedia.org/wiki/Hispaniola

wtorek, 4 marca 2014

Pan jasnowidz widzi wojnę. Znowu.

W związku z zamieszaniem w geopolityce dobrze by było przyjrzeć się temu jak sytuacja wojny w Europie i na świecie była prognozowana przez najsłynniejszego polskiego jasnowidza, Jackowskiego. A jest to rzecz bardzo zabawna.

2006 W tym roku niespokojnie
Pierwsze ślady wojny Jackowski dostrzegał w przepowiedni na jesień 2006:
Druga połowa roku będzie szokująca - wielkie straty. To zły czas dla gospodarki światowej, co odbije się też na naszym życiu. Druga połowa roku będzie też ogólnie zła dla świata. Sytuacja z Iranem jest napięta, zacznie się wojna paliwowa. [1]
2008 Będzie kryzys będzie wojna
 Wyraźniej widział wojnę na jesieni 2008 roku:
 Aż wolę tego nie mówić, ale mam wrażenie, że szykuje się konflikt zbrojny i dotknie on cały świat. Kryzys będzie naprawdę wielki, a takie sytuacje w historii rozwiązywały wojny - takie jest wyjście do nowego ładu i oby Ameryka nie pokusiła się o wojnę, żeby ratować sytuację.[2]
2009 Będzie wojna
Zdecydowanie bardziej otwarcie mówił o wojnie w przepowiedni na rok 2009:

 Pozwolę sobie przypomnieć, że ten kryzys przewidziałem i powiem tak - sam nie zdechnie. Świat jest podzielony na dwie części - Europę i USA oraz drugą część - Azję i Bliski Wschód. Tam właśnie dojdzie do prowokacji w ciągu kilku miesięcy. Może będą to dwie, trzy prowokacje. Każda z nich będzie miała na celu wojnę. (...) Jeśli w moich odczuciach wojna może być przez kogoś wywołana, to może jest też ktoś, kto do niej nie dopuści. Widzę niebezpieczeństwo wojny. I życzę Czytelnikom i sobie też, żeby z tego majstrowania nic nie wyszło.[3]
2010 Nadal wojna może być
Wprawdzie w poprzednim roku nie wyszło, ale może teraz:
 Cały czas jestem pewny, że Ameryka ma problem z kryzysem i Obama dostał profilaktycznie tę Nagrodę Nobla, żeby do wojny nie doszło. A konflikt jest jedynym ratunkiem dla Ameryki, bo ją strasznie zżera kryzys, a ludziom się tam mydli oczy. Nadal widzę zagrożenie wybuchem jakiegoś konfliktu, ale w tym roku - z przyczyn ekonomicznych - może on dotknąć Azję. Polski nie będzie to dotyczyło.[4]
2011 Teraz wojna będzie
Przepowiednia na kolejny rok jest bardziej dosadna:
- Wciąż mam wrażenie, że będzie wojna. Nie wybucha tylko dzięki Rosji. Tak czuję. A wojna to zyski i nie wiadomo, jak długo Rosja będzie pilnować spokoju. [5]
2012
Rosja pilnowała spokoju na tyle dobrze, że wojnę można było zapowiedzieć kolejny raz:
  A Euro 2012?
- Będzie przez nas mniej przeżywane z powodu napiętej sytuacji i niepokojów. W jednym z krajów europejskich zacznie się totalna rewolucja.

- W Grecji?
- Nie, nie w Grecji. We Francji lub kraju ościennym, gdzieś obok Francji. To będzie jak zamach stanu. Od tego momentu w Europie zaczną się dziać naprawdę niedobre rzeczy. Kraje Europy będą chciały reagować jako Wspólnota, ale to będzie problematyczne.[6]
Zatem od ośmiu lat jasnowidz miał przeczucie, że wybuchnie jakaś wojna. Jednak potem przestał o tym mówić. Przepowiednia na rok 2013 nic nie mówi o wojnie. A w tym roku?

2014 Na Ukrainie spokojnie
W tegorocznej przepowiedni więcej jest opinii pana jasnowidza o tym jak jest źle niż proponowanych przewidywań. Ale coś jednak się pojawia:
A co czeka Ukrainę?

Krzysztof Jackowski: Uważam, że apogeum dążeń prounijnych już przeminęło w Kijowie. Z każdym dniem emocje będą pomału opadać. Rząd ukraiński obierze taktykę "pójścia na przetrwanie". Powoli, powoli sytuacja będzie się tam normalizować albo raczej uspokajać. Rząd ukraiński nie ugnie się przed żądaniami demonstrantów. Przed Ukrainą daleka droga do Unii. Czy to źle? Wcale nie jestem pewien. Dzięki temu Ukraina dłużej zachowa swoją tożsamość.[7]
To ciekawe. Najpierw kilka lat z rzędu zapowiada wojnę na następny rok, a gdy tylko z tego rezygnuje, to zaraz przy granicy wybucha poważny konflikt. Tymczasem emocje nie opadły a rząd nie wybrał opcji przeczekania.
Ale, ale. Sytuacja jest przecież rozwojowa. Gdy zamieszki w ostrej fazie z płonącymi barykadami i rannymi już trwały, media poprosiły Jackowskiego o wypowiedź. Tutaj przepowiednia z 20 lutego:
https://www.youtube.com/watch?v=dvo6JxUr_M8
"To co się teraz dzieje na Ukrainie to zostanie mimo wszystko stłamszone, i obawiam się że Ukraina jednak nie ustąpi - prezydent czy rząd nie ustąpią. No i to będzie tak trwało, może to tak trwać nawet dwa czy trzy miesiące. Co dzień będą jakieś rozległe walki czy temu podobne. Natomiast uważam że to się może jeszcze paprać ze trzy miesiące. Uważam że Rosja będzie pilnowała wydarzeń na Ukrainie i przez to się to będzie tak babrało wszystko. Natomiast nie mam wrażenia żeby się tam miało coś poważnego stać, żeby miała tam wybuchnąć taka totalna rewolucja."
Na koniec ostrożnie dodaje, że nawet gdyby prezydent miał zostać obalony to ukraina się na unię nie otworzy. Niestety tak ostrożne przewidywania, że wszystko się rozmaże, rząd przeczeka a demonstracje nie nabiorą gwałtownego charakteru, zdezaktualizowały się już kilka dni później.

Inne ciągłe przepowiednie:
- od 2008 roku zapowiada że wskutek afery w połowie roku PO gwałtownie straci poparcie
- od 2009 roku zapowiada rychły rozpad Unii, najpierw w 2011 roku, potem rok później
------
[1]  http://www.pomorska.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20060605/CHOJNICE/106050368
[2] http://www.pomorska.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20080919/INNEMIASTA04/281253424
[3] http://www.pomorska.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20081231/REGION/693970679
[4] http://www.pomorska.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20091231/REGION/829598918
[5] http://www.pomorska.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20101231/JASNOWIDZ_Z_CZLUCHOWA/35664188
[6] http://www.pomorska.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20111230/JASNOWIDZ_Z_CZLUCHOWA/469007570
[7] http://www.dziennikbaltycki.pl/artykul/1075544,przepowiednie-jasnowidza-krzysztofa-jackowskiego-na-2014-rok-czekaja-nas-ciezkie-czasy-przepowiednie-jackowskiego-dla-ukrainy,1,5,id,t,sm,sg.html#galeria-material

niedziela, 2 marca 2014

Wszyscy jesteśmy uzależnieni od tytoniu.

Zajmę się tutaj kwestią może kontrowersyjną, ale wartą uwagi.

Tytoń należy do najbardziej śmiercionośnych używek ludzkości. Jak to wykazano już w latach 50. palenie tytoniu jest istotnym czynnikiem wywołującym raka płuc i inne nowotwory. Można śmiało powiedzieć, że palenie odpowiada za miliony zgonów. Skoro tytoń jest taki szkodliwy, to dlaczego się go nie zakaże? A no z powodu uzależnienia, które obejmuje nas wszystkich.

Nawet ten, który nigdy nie zaczynał palić i dziś nie chce mieć z tym nic wspólnego (służę za przykład), jest w jakimś stopniu zależny od tytoniu. W jaki sposób? Produkcja i sprzedaż wyrobów tytoniowych stały się w wielu krajach tak ważną gałęzią gospodarki, że państwa nie mogą się od tego odzwyczaić. Szacuje się, że z uprawy i przetwórstwa tytoniu żyje w Polsce 100 tysięcy ludzi, z czego 60 tysięcy to rolnicy (szacunki zmieniają się zależnie od źródła)..

Inną korzyścią jaką z tytoniu ma państwo, są pieniądze z akcyzy. Teoretycznie akcyza to oplata mająca zmniejszać popularność szkodliwych używek, w związku z czym istnieje nawet akcyza na karty do gry i na sprzęty do gry w bilarda, mająca na celu zmniejszyć hazard. Tak na prawdę jednak akcyzy na niebezpieczne używki nie mają służyć zdrowiu, lecz wykorzystaniu nałogu do zasilania budżetu. Mimo skrupulatnego przeglądania nie znalazłem wypowiedzi polityków, w której mówiłoby się o zdrowiu - raczej natomiast mówiło się o planowaniu zysku, jak gdyby przemysł tytoniowy był jakąś inwestycją. Obecnie różne podatki, akcyza i Vat stanowią prawie 82%* ceny paczki papierosów:

Wpływy związane z kupowaniem papierosów przekraczają 20 mld złotych i stanowią ok. 9% całkowitego budżetu kraju, co jest niespotykanie wysokim udziałem. Nic więc dziwnego, że państwo poza podwyższaniem akcyzy nie przewiduje żadnych dodatkowych działań przeciwko tytoniowi, a o wielkości podatków w cenie papierosów dyskutuje minister finansów a nie zdrowia.
Niemałe przychody generuje też sprzedaż polskich papierosów na rynku unijnym - od wejścia do Unii eksport wzrósł o 1200%, przez co stanowimy głównego producenta w Europie.

Jest jednak druga strona medalu - poza zyskami które wpływają do skarbu państwa teraz, natychmiast, palenie skutkuje kosztami związanymi z chorobami wywołanymi paleniem, te jednak są rozciągnięte w czasie i usiłuje się ich nie zauważać. Na dodatek rosnące podatki powiększają szarą strefę, a ludzie coraz częściej chwytają się różnych sztuczek, w rodzaju "wynajmu maszyny" produkującej papierosy "na własny użytek" z liści nie będących suszem a wobec tego nie opodatkowanych. Inny pomysł to zwijanie skrętów z pokruszonych "cygar imprezowych" obłożonych niższym podatkiem i minimalną akcyzą.
I znów - o sprawie wypowiadają się producenci papierosów i minister finansów, lekarzy nikt nie pyta. Jeszcze zabawniej brzmią zapowiedzi ukrócenia tego procederu, czy straszenie, że robiąc tak łamiemy prawo - wprawdzie przepisy mówią iż takie nieakcyzowe cygara mają być produkowane do wykorzystania bez przetwarzania, ale przecież są one produkowane tak, aby się do tego celu nadawały. Co sobie obywatel z tym zrobi po zakupie to jego sprawa, będzie to po prostu użycie niezgodnie z przeznaczeniem. Zaś wyrobu domowego na własny użytek nie da się w żadem sposób opodatkować lub obakcyzować. Wreszcie zaś nakładanie specjalnych obciążeń na ten typ cygar z myślą, aby ludzie nie robili z nich papierosów, byłoby zakładaniem z góry że kupujący ma zamiar omijać przepisy a producent ma zamiar mu to ułatwić, czyli domniemaniem winy.
 Trzeba też zauważyć, że coraz więcej Polaków rzuca palenie a wpływy z tytułu akcyzy kolejny rok z rzędu są niższe od zakładanych, przez co rzeczywisty gospodarczy skutek podwyżek może się okazać dokładnie odwrotny od zakładanego.

A zdrowie? Dla zdrowia najlepiej by było gdyby wspierano chcących rzucić palenie i ograniczano produkcję, lecz w świetle powyższego raczej się nie da. Gdyby Polacy wzięli sobie do serca przykazania lekarzy i jak jeden mąż rzucili palenie, to kraj by zbankrutował.
-----
* w tym roku mają wzrosnąć do 85%

 http://www.rp.pl/artykul/1011336.html
 http://tocowazne.pl/v/eksperci-centrum-im-adama-smitha-o-akcyzie-na-papierosy
 http://m.onet.pl/biznes/branze/spozywcza,6eq7p
 http://prawne-porady24.pl/prawopodatkowe/podatekakcyzowy/47-opodatkowanie-podatkiem-akcyzowym-produkcji-papierosow-na-wasny-uytek