wtorek, 18 czerwca 2013

1896 - Trąba powietrzna pod Kościerzyną


Kolejny ciekawy opis z XIX wieku:

Z Wieprznicy pod, Kościerzyną (Berent w Zach. Prusach) donoszą: Przed trzema już tygodniami mieliśmy tu podczas burzy zjawisko powietrzne, o którem nie pisałem, myśląc, że kto zdolniejszy piórem opisze. Otóż w tym czasie od strony Bytowa zbliżyła się czarna chmura ku Kościerzynie, spuszczając na naszą okolicę słup wodny, biały jak śnieg, w postaci węża, który pyskiem zdawał się trzymać chmury, a ogonem spuszczać ku ziemi. Niby wałek lub koło młyńskie obracał się do koła. Nagle ogon zamienił się niby w kłęby dymu, a trąba wodna pędząc przed siebie wszystko, co w drodze natrafiła, uniosła w górę drzewa, wyrywając je z korzeniami z ziemi, zrywała dachy domostw, rzucając niemi niby piórkiem w powietrzu.

Ludziska wybiegli przestraszeni, to uciekali dalej, myśląc, iż już doprawdy koniec świata się zbliża. Zdawało się w tej chwili, że Bóg karząc świat za jego grzechy, ogniem lub wodą w niwecz go obrócić zamierzał.
Ziemia i lasy wydawały się niby w płomieniach. Kogo Bóg kocha na tego krzyżyk kładzie, doświadczył na sobie niestety prawdziwości tego właścicieł Kublikowski z Wieprznicy, gorliwy katolik a i dobry gospodarz, który niedawno temu tu się okupił. Wpadła owa wichura i na jego domostwo. Przelękła rodzina schroniła się przed ulewą pod dach, lecz i tutaj schroniska nie znalazła.
Budynek cały trzeszczał, wicher okna wyłamywał i porywa] ze sobą drzwi, a potem dach cały był za słaby, by się oprzeć, uleciał w powietrze, na wszystkie strony sypiąc szczątki drzewa. W izbie nic się nie pozostało, wicher istny taniec piekielny ze sprzętami wyprawiał, aź wszystko zdruzgotane poległo na ziemi. Ze stodoły nic nie pozostało, tylko szczątki i gruzy, a pod niemi przywalony inwentarz martwy i żywy, jak kury, prosięta i t. d.
[Kronika Tygodniowa do Przyjaciela Rodzinnego, Mikołów 17 lipca 1896 SBC Katowice]
Tak więc jest to kolejny przypadek, co do którego nie ma wątpliwości. Problemem jest tu jednak dokładny termin - wedle autora listu, zdarzenie zaszło "przed trzema tygodniami" co zważywszy na datę wydrukowania, dawałoby ostatni lub przedostatni tydzień czerwca. Nic pewniejszego nie udało mi się odnaleźć.

Swoją drogą tłumaczenie zjawiska jest dosyć charakterystyczne - jeśliby ominęło dom katolika, to byłby to cud, zaś gdy trafiło, to jest to boska próba. Tak czy siak Bóg zrobił dobrze. Gdyby trąba uderzyła w dom Żyda lub Protestanta, autor z pewnością nie omieszkałby zasugerować, że może to być kara za grzechy.

1 komentarz:

  1. Hmmm - no to "czar" anomalii wywołanych globalnym ociepleniem pryska...

    OdpowiedzUsuń