niedziela, 30 października 2011

1819 - trąba powietrzna w Mazewie

Wśród tych kilkudziesięciu przypadków, które udało mi się odnaleźć i w mniejszym lub większym stopniu udokumentować, trąba w Mazewie zajmuje szczególne miejsce. Jest to bowiem najstarszy nie budzący wątpliwości przypadek wystąpienia trąby powietrznej na ziemiach polskich, a zarazem najstarszy tak dokładnie opisany.

W tamtych czasach relacje prasowe nie były jeszcze tak dokładne, zaś meteorologia była w powijakach. Były jednak już wówczas jednostki na tyle uważne i ciekawe świata, aby wobec niezwykłego zdarzenia zatrzymać się, poobserwować, popytać. I tak oto kilkoro mieszkańców parafii Mazew zebrało się i wysłało swój "Rapport" do Królewskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk, dzięki czemu możemy współcześnie odtworzyć zdarzenia z bardzo odległej przeszłości.
Nie miał bym możliwości natknąć się na te informacje, gdyby nie internet a szczególnie biblioteki cyfrowe ze zdigitalizowanymi dokumentami. I oto w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej natknąłem się na gazetę "Orzeł Biały" z 1820 roku, w niej zaś na interesujący dokument, który dobrze jest tu zacytować:
Nazywamy trąbą napowietrzną obłok postaci wywróconego ostro-kręgu wierzchołkiem swoim aż do ziemi sięgający, a postawą stykający się z chmurami które w górnych warstwach atmosfery unoszą się, i w których zdaje się jak gdyby ta trąba była zawieszona ponieważ, chmury i obłoki w lotnej od ziemi znajdują się odległości, stąd i wysokość może być i w istocie bywa różna. Podstawa trąby w proporcji jej wysokości, częstokroć jest bardzo mała, że ten obłok formuje bardzo nieznaczny ostrokrąg, i dla tego może nie w jednem miejscu wydawał się hyc kształtu walcowatego (Encyclopedie Meihod: Tom III.')
Winniśmy jednak powiedzieć, że trafiały się trąby na kilkanaście i kilkadziesiąt sążni przy podstawie szerokie. Trąba np: widziana ha Jeziorze Gienewskiem, miała do 315. stóp w średnicy. Oś tego ostrokręgu niezawsze prostopadła ale często nachylona jest do poziomu, cały nawet obłok niekiedy albo nakształt łuku bywa zgięt, albo też kilka razy skrzywiony,
wierzchołek tylko jego czyli najniższy koniec najczęściej kierunek do poziomu pionowy zachowuje. Trąba zdaniem wielu autorów, częściej przytrafia się na morzu aniżeli na lądzie: tam nawet pokazuje się w całej okazałości, i ze wszystkiemi cechami, po których jej naturę lepiej poznać można.
Ile razy albowiem fenomen ten zjawi się po nad morzem, tyle razy wznosi się pod nim woda również w postaci ostrokręgu, którego podstawa na kilka i kilkanaście sążni jest szeroka, a wierzchołek do wyższej niekiedy niż woda w pompach podnosi się wysokości. Jest to zatem druga trąba do góry wspinająca się, która usiłuje zetknąć się i często nawet styka się z wierszchołkiem trąby obłokowej. Obie te kolumny kręcą się szybkim biegiem około swej osi w formie naokoło wodnej kolumny gęstą miotając pianę do znacznej niekiedy w wysokości. Obledwie rzadko kiedy na chwilę mają się na jednym miejscu, ale zwyczajnie prędko postępują i przesuwają się po przestrzeni morskiej, raz w lewą, drugi raz w prawą udają się stronę. Po niejakim czasie trąba obłokowa odrywa się od trąby morskiej, podnosi się w górę i niknie, a wtedy zmniejsza się i wysokość drugiej, woda powraca do poziomu i pierwszą swoje spokojność odzyskuje.
Gdy ten fenomen przypadkiem ponad płynącym przechodzi okrętem, nadaje mu szybki bieg wirowy, rozdziera żagle, zrywa napinające je sznury, łamie maszty i wiele innych szkód przynosi. Z tej przyczyny żeglarze spostrzegłszy zbliżającą; się do
siebie trąbę, unikają jej wszelkiemi sposobami lub wielokrotnym wystrzałem z dział okrętowych rozerwać i zniszczyć usiłują. Niemniej straszliwym jest ten fenomen i na lądzie. Tyle znajduje się trąb opisanych po różnych dziełach fizycznych i pismach perjodycznych, a rzadko która niezostawiła po sobie okropnego śladu klęski jakie zadała różnym przedmiotom niszcząc gospodarstwa, pustosząc pola, wyrywając lasy, obalając budynki, kalecząc ludzi i zwierzęta.
Świeży tego przykład mamy w Obwodzie Łęczyckim w Parafji Mazewa. Nadesłany towarzystwu rapport o trąbie, która roku przeszłego w tamtych okolicach zjawiła się, wspomina że ten twór szkodliwy spustoszył urodzaje na polu ponad którem przechodził, wypalił do szczętu groch rosnący, powywracał kamienie do dwóch centnarów ważące, obalił dwie murowane stodoły, porwał z sobą znajdujące się w nich sto kóp pszenicy i innego zboża, po których gdzie się podziały żaden ślad niezostał; zerwał także pół browaru, wywrócił owczarnię, obory, chlewy i dwie chałupy, zagarnął w powietrze wóz drabiniasty, i z podwórza folwarcznego na którym stał, wśród wioski przeniósł, nakoniec wyrwał z korzeniem około sto sztuk drzewa fruktowego, po 85. lat mającego wyrwał z korzeniami, a wszystkie te okropności prawie jednego momentu były działem
Kiedy niebo zupełnie jest zachmurzone' czyste promienie słońca na nie padają, wtedy ukazuje się w kolorze czarniawym lub ciemno-popielatym , to jest podobnym do koloru chmur całkowicie niebo zakrywających. Winnym przypadku, gdy słońce nie jest chmurami zasłonione, i promienie jego na ten obłok bez przeszkody padają, wtedy może wydać się różnego koloru. Jakoż, ponieważ ostrokręgu a zatym kolory jego bynajmniej teorji zastanawiać niepowinny. Dziwić się więc nie możemy, że w okolicach Mazewa widziano ten twór ze trzech stron w kolorze mniej więcej białym, a z czwartej ognistym.
Stan nieba i kierunek wiatrów nieuchodzi bynajmniej za koniecznie potrzebny warunek do formowania się trąb; widziano je kiedy czas był piękny, i nisbo zupełnie wypogodzone, widywano też i wtedy, kiedy dzień był posępny i, niebo chmurami pokryte .W pierwszym tyl­ko przypadku za ukazaniem się trąby, powstają, zwykle nad nią i chmury. Nieprzywiązuje się bardzo ten twór do temperatury lub pory roku, ani do szerokości jeograficznej, wysokości lądu, lub też wysokości barometru. Widywano go bowiem zarówno na lądzie jak i na morzu, w krajach niskich i górzystych, w gorącej i umiarkowanej strefie, w miesiącach letnich i wiosennych; w godzinach rannych i popołudniowych, Zgadzają się jednak powszechnie Fizycy, ze ten fenomen najczęściej zdarza się na morzu i szerokich płaszczyznach, bardziej w ciepłej aniżeli w zimnej lub umiarkowanej porze roku i pospolicie po długo panującej ciszy zwykł następować.
Trąba w okolicach Mazewa zjawiła się o godzinie wpół do trzeciej po południu dnia 10 Sierpnia, był to miesiąc najpiękniejszy , termometr w Warszawie do 29 stopni nad zero pokazywał i niebo prawie ciągle wypogodzone. (...) [1]
Mamy tu zatem dokładny opis wyglądu i zachowania się takich zjawisk, które już wówczas najwyraźniej były ludziom dobrze znane. Ów opis "trąby obłokowej" i "trąby morskiej" dokładnie opisuje do wyglądu i zachowania się trąb wodnych nie związanych z wirującą komórką burzową (mezocyklon) określanych dla odróżnienia angielską nazwą "waterspout". Istnieje jeszcze lądowa odmiana tego zjawiska "landspout", wyglądająca identycznie i też nie powiązana z burza. Wir powietrzny utworzony w miejscu zderzania się wiatrów o odmiennych kierunkach tworzy słaby lejek z chmur w którym kondensacja pary wodnej następuje na krótkim odcinku, dalej wir jest niewidoczny dopóki nie dotknie wody lub lądu i nie zacznie zasysać kurzu.
Natomiast informacja o trąbie pojawiającej się przy dobrej pogodzie odpowiada znanemu już nam zjawisku trąby pyłowej. Gdy takie zjawisko jest bardzo rozbudowane i wysokie, rzeczywiście na szczycie wiru może pojawić się mała chmurka.

Trąba koło Mazewa pojawiła się zatem 10 sierpnia 1819 roku o godzinie 14:30. Inny opis, bazujący na tym samym raporcie podaje dokładniej, że zrazu wyglądała jak chmura, która opuściła się na ziemię między miejscowościami Mazew i Jarochówek. Tu wyrwała owies na polu i "wyrywała z ziemi" kamienie do dwóch cetnarów. Bardziej prawdopodobny wydaje mi się opis z powyższego tekstu, że kamienie te zostały przewrócone, może też przetoczone ale nie uniesione.
Następnie przesunęła się do wsi Głogów gdzie bądź to zawaliła bądź to zerwała dach z dwóch murowanych stodół, przenosiła wozy drabiniaste, wyrywała drzewa owocowe a po drodze zawaliła inne wyżej wymienione budynki. Następnie pojawiła się w Kopytowie gdzie zawaliła jeden dom.[2] Jak to wygląda w terenie?

Mazew jest miejscowością jakiś 15-20 km od Kutna. Na szczęście w ciągu tych 192 lat nie wszystko się pozmieniało. Znalazłem Mazew i Jarochówek oraz Głogów, nie znalazłem natomiast Kopytowa. Przez ten czas wieś mogła zmienić nazwę ale równie dobrze mogła zniknąć a na jej miejscu założono potem inną. Nawet wydany pod koniec XIX wieku "Słownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich" nie wymienia takiej miejscowości. Bywało i tak. Po takich opisach trudno wywnioskować coś więcej, niż to, że trąba przesuwała się z południa na północ, długość ścieżki kontaktu z ziemią musiała wynieść przynajmniej 2 km, natomiast co do siły, możliwe że oscylowała między F1 a F2, choć trudno mi, niefachowcowi, ocenić to dokładniej.

Raport przesłali towarzystwu mieszkańcy tamtych okolic, którym warto chyba wymienić: Ignacy Gzowski, Stanisław Bielski, Wincenty Szymanowski, pod przewodnictwem ks. proboszcza
Jana Jakubowskiego. Zaś autorem referatu, przedrukowanego przez Orła Białego był niejaki profesor Skrodzki , nie wiem czy chodzi tu o późniejszego rektora UW Józefa Karola Skrodzkiego.
---------
[1] Orzeł Biały 18 maja 1820 r nr.10
[2] Orzeł Biały 10 maja 1820 nr. 6

wtorek, 18 października 2011

Nie tylko Lublin?

Temat tornada w Lublinie jest dosyć obszerny i w dodatku do wielu informacji nie dotarłem od razu, stąd niektóre sprawy zostawiłem na później. Czas jednak zakończyć sprawę, przynajmniej w możliwym do opanowania zakresie

Opisałem już siłę zjawiska, straty i przebieg w obrębie miasta, a teraz chciałbym zająć się tym, jak ono przebiegało w okolicach miasta, i czy pojawiło się tylko w jednym miejscu

Ówczesna prasa podawała dosyć skąpe informacje na temat zniszczeń w okolicach miasta (a podsumowania strat w mieście nie znalazłem nigdzie), gdy jednak zacząłem nanosić je na mapę coś zaczęło mi nie pasować. Otóż o ile wymieniane wsie, dziś wchłonięte w obszar miasta, a mianowicie Jakubowice, Kolonia Jakubówek, Hajdów i Hajduki leżą na wyznaczonej przeze mnie linii na mapie miasta, o tyle nie da się wyznaczyć takiego przebiegu linii aby przebiegała również przez Zemborzyce i Wrotków.
Na linii leżą Zemborzyce Podleśne, jednak Wrotków leżał na południe od niej, więc ta trąba nie mogła wywołać tam zniszczeń. Ponadto w ówczesnej prasie powtarzają się sformułowania" "huragan nadszedł od strony Warszawy i rozdwoił się przed miastem", "Orkan rozdzielił się". Dokładniejszy jest tu opis pozdawany przez Józefa Czechowicza w liście do przyjaciela:

Ok. godz. 7 wieczorem horyzont od połowy pokrył się czarnym kłębem chmur, równocześnie spadł ulewny deszcz w śródmieściu. Od strony Czechówki dał się zauważyć słup ciemny mający przy ziemi kształt leja. Posuwał się szybko w stronę południową. W chwili, gdy znalazł się na przestrzeni łąk nadbystrzyckich i połączył z takim samym słupem czerwonym z płd. zachodu, powstała trąba powietrzna wysoka na kilkadziesiąt metrów.[1]
A zatem mieliśmy do czynienia z dwoma lejami. Najwidoczniej ów drugi, który bądź to zanikł bądź to rzeczywiście został wchłonięty przez główny wir, przesuwał się na południe od pasa zniszczeń a nie na północ, zaś powyższy opis jest chyba dobrym potwierdzeniem jego istnienia.

Podawana lista zniszczeń:
- Zemborzyce 22 budynki, 4 osoby ranne
- Kol. Zemborzyce - 7 budynków
- Wrotków - 12 budynków
- majątek Trześniów - 10 mórg zboża
- kolonia Trześniów - 1 ranny
- Jakóbówek 4 budynki
- Hajdów - 1 zabity
- gm. Wólka - "dużo zniszczonych budynków" w tym areszt gminny

Jeśli nanieść to na mapę (uwzględniając, że dawne wsie są już częściami miasta) to okaże się, że pas zniszczeń ma ok. 10 km długości. Ponieważ za Jakubowicami brak wzmianek o zniszczeniach, można uznać że w tamtej okolicy trąba zanikła, natomiast brak informacji o dużych zniszczeniach w Starym Gaju, sugeruje, że zeszła na ziemię na skraju kompleksu leśnego, co pasowałoby do informacji o zniszczonej budce kolejarza obsługującego rozjazdów na Dęblin (przy rozwidleniu torów). Rzecz niech objaśni mapka:

Pas zniszczeń tornada na współczesnej mapie Lublina
Tydzień po opisanym przypadku prasa podała jednak informację, że tego samego dnia inny "orkan" miał miejsce w okolicy Lubartowa. W kolonii Radzic zniszczeniu miało ulec 2 budynki, zaś na terenie leśnictwa Roskopaczew 5 domów i zabudowania gospodarcze, ponadto 45 mórg lasów, przy czym drzewa były przenoszone na kilkanaście metrów[2] Można w tym przypadku podejrzewać wystąpienia kolejnego krótkotrwałego tornada, jednak wobec skąpych informacji po tylu latach trudno dociec jak to było.

Żeby zaś definitywnie zakończyć temat dodam jeszcze jedną ciekawą informację, dającą podstawę dla twierdzenia, że pod względem gwałtownych zjawisk, Lublin jest miastem bardzo zagrożonym. Bo oto już w połowie XIX wieku w roku 1865, wedle wiadomości Kurjera Warszawskiego:
Dnia 4 b. m. i r. w Lublinie i w okolicach była trąba powietrzna w samem mieście,
wybiła znaczną ilość szyb i uszkodziła niektóre dachy; we wsi zaś Dziesięta,
drzewa powyrywała z korzeniami, a we wsi Zęboszyce poniszczyła chałupy zupełnie.[3]
Z innych źródeł mam wzmianki o "huraganach" i "wichurach" we wsiach pod miastem z lat 20.,30. i 40. XIX wieku co do których mam podobne podejrzenia, ale o tym kiedy indziej.

---------
Źródła:
[1] Wg. artykułu na Teatrnn.pl
[2] Głos Lubelski, 24 lipca 1931, również tygodnik Podlesie z 1 sierpnia 1931
[3] Kurjer Warszawski 8 sierpnia 1865, wg zbiorów EBUW

sobota, 1 października 2011

250 lat temu - spalenie kłeckich czarownic

250 lat temu doszło do jednego z ostatnich na ziemiach Polskich procesów o czary. Sąd skazał kilka kobiet na spalenie na stos.

Skargę na kobiety złożyli Bartłomiej, Jan i Tomasz Szeliscy, ówcześni właściciele Gorzuchowa. Skargi nie przyjął sąd w Gnieźnie ani w Pobiedziskach[1]. Dopiero sąd w Kiszkowie przyjął skargę. Kobiety zostały trzykrotnie poddane torturom, na których przyznały, że:
są w związku z diabłem i chodzą na Łysą Górę w brzezinie wilkowyjskiej będącą”. Przy okazji tortur wydało się także, że „czarownice zapomniawszy bojaźni Boskiej i przykazań Jego oraz artykułów świętej wiary katolickiej a przywiązawszy się do czarta, którego się na chrzcie wyrzekły i onego sobie do niegodziwych akcyi i niecnót swoich, które czyniły za pomocnika przybrawszy (...) Najświętsze Sakramenta po kościołach kradły, na proszki paliły, po różnych chlewach i różnych miejscach nieuczciwych siekły, krew Przenajświętszą z komunikantów, raz na okup ludzkiego narodu przez Zbawiciela świata wylaną, drugi raz toczyły, różne Inkantacyje i czary z proszków kobylich łbów, żmijów, wężów i wilczej łapy, którą w Zakrzewie z zabitego wilka urżnęły[2]



Łącznie spalono 10 kobiet, były to: "Petronela Kusiewa i jej córka Regina Kusiówna, Maryjanna owczarka i jej córka Katarzyna, Regina Śramina, Małgorzata Błachowa, Zofia Szymkowa, Katarzyna dziewka, Piechowa Banaszka oraz stara Dorota dziewka pańska" . Najmłodsza miała zaledwie 13 lat. Lokalny proboszcz podobno chciał zapobiec spaleniu ale spóźnił się na miejsce.
W 1776 roku sejm zniósł karę śmierci w procesach o czary.

Współcześnie miejsce gdzie spalono kobiety jest porośnięte lasem. Wedle okolicznych mieszkańców tam gdzie stał stos rośnie dziś krąg kilku starych sosen.

Znamienne jest w tym przypadku, że wyrok wydał lokalny sąd, natomiast sądy w większych miastach nie chciały zająć się sprawą. Do XVI wieku takimi procesami zajmowały się sądy biskupie i sprawy były wówczas nieliczne, rzadko kończąc się wyrokami śmierci. Znanych jest kilka przypadków z Krakowa, gdzie oskarżone zostały uniewinnione, gdyż sąd uznał, że susze, gradobicie i zanik mleka u krów to zjawiska naturalne, lub bo oskarżyciel nie miał dowodów. [3] Dopiero przejęcie takich spraw przez lokalne sądy grodzkie zaowocowało wysypem wyroków.
Standardową procedurą były tortury, podczas których oskarżone przyznawały się do kolejnych podsuwanych oskarżeń i wymieniały imiona innych wspólniczek. Te tak zwane "powołania" doprowadzały do postawienia w stan oskarżenia kolejnych osób. Wedle akt z okolic Fordonu pod Bydgoszczą, w latach 1675-1747 na 73 sprawy, 54 skończyły się spaleniem na stosie, kilka ścięciem lub chłostą a tylko jedną sprawę odrzucono.[4] Z samej Bydgoszczy znanych jest zaledwie kilka takich spraw.[5]
-----

* https://www.wilanow-palac.pl/opowiesci_czarownic_zeznania_oskarzonych_o_czary.html
[1] http://www.kleckomilosnicy.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=169:rajd-pieszy-do-zielarek-z-gorzuchowa&catid=1:nowiny&Itemid=18
[2] http://www.informacjelokalne.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=420:proces-o-czary-dziesi-kobiet-spalonych-ywcem&catid=43:skarby-i-tajemnice-powiatu-gnienieskiego&Itemid=50

[3] https://krowoderska.pl/czarownica-z-krowodrzy-krakowski-proces-o-czary/
[4] http://www.bsmz.org/print.php?type=A&item_id=9

[5]  https://procesyoczary.wordpress.com/2017/08/03/czarownice-z-fordonu-nie-daja-mi-spokoju/