niedziela, 3 lipca 2011

Uczeni w masce jaskiniowca




Zawsze wydawało mi się, że najdziwniejsze eksperymenty przeprowadzają psycholodzy. Biorą jakąś grupę ludzi, stawiają ich w głupiej sytuacji i wyciągają niezwykłe wnioski. Do takich należy na pewno eksperyment, w którym badani pisali na balonach to czego nienawidzą, następnie przekłuwali je i odczuwali ulgę. Inny badacz rozrzucał na ulicach Nowego Jorku zaadresowane listy, a następnie sprawdzał jak wiele zostało wysłanych przez przypadkowych znalazców - te adresowane do fundacji pomocy niepełnosprawnym były wysyłane częściej niż te adresowane do fundacji pomocy byłym więźniom czy chorym na HIV, co pokazywało nastroje społeczne. W innym badaniu ochotnicy woleli wziąć brudne swetry mające pochodzić z darów pomocy społecznej, niż wyprane mające pochodzić z więzień, zupełnie jakby bali się "przeniesienia" się czegoś od złych ludzi ( motyw taki wykorzystał w jednym z opowiadań grozy Grabiński). Natomiast studenci generalnie oceniali, że opis ich osobowości stworzony na podstawie ich horoskopów odpowiada prawdzie, choć cała grupa dostała ten sam ogólnikowy tekst.

Tymczasem przedwczoraj Gazeta Wyborcza opisała eksperyment na tyle zabawny, że idealnie nadał się do tego, aby go szerzej opisać na tym blogu. Biolog John Marzluff z University of Washington w Seattle postanowił zbadać pamięć wron zamieszkujących drzewa uniwersyteckiego kampusu. W tym celu odłowił kilkanaście sztuk, zaobrączkował i wypuścił na wolność, przez cały czas nosząc na twarzy maskę jaskiniowca. Gdy później wyszedł na zewnątrz w masce, źle przez niego potraktowane ptaki krążyły nad nim pokrakując dla odstraszenia. Ale nie tylko one; inne ptaki, obserwując zachowanie tamtych, również reagowały w taki sposób kracząc na ludzi noszących taką maskę a ignorując noszących inną. W dwa tygodnie po odłowieniu, około 26% uczelnianych wron krakało na maskę. Dwa i pół roku potem reagowało tak 66% wron. Gdy dziś, w pięć lat po odłowieniu, naukowiec wychodzi w masce z uczelni (chętnie bym to zobaczył) nie ujdzie kilkunastu kroków gdy zrywają się całe stada dokuczliwych ptaków.
Jednak ta zabawa w przebieranki miała konkretny cel. Wrona Amerykańska jest ptakiem stadnym, z wyznaczonym podziałem ról dla poszczególnych osobników, i jak wszystkie krukowate jest bardzo inteligentna. Wrony potrafią się nauczyć, że dla rozbicia orzeszka wystarczy rzucić go na ulicę i poczekać aż rozgniecie go jakieś auto (widywałem w moim mieście kawki które tak robiły), a kruki potrafią nauczyć swoje małe jak otwierać kubły na śmieci by wygrzebać smakowite resztki. Praca Marzluffa [1] pokazała, że wrony potrafią rozpoznać i zapamiętać na długo konkretnego człowieka, kojarzonego z zagrożeniem, odróżniając go po rysach twarzy od innych osób. W dodatku źródłem wiedzy o zagrożeniu nie jest dla nich tylko własne doświadczenie, lecz również obserwacja zachowań innych ptaków, co wyjaśnia skąd młode ptaki, nie mogące pamiętać odłowu wiedzą, że trzeba krakać na "jaskiniowca". Wiedza została przekazana z pokolenia na pokolenie i ze stada na stado, tak że na człowieka w masce reagują ptaki w promieniu 1,5 km od kampusu. "Wrony są dużo bardziej spostrzegawcze wobec siebie i ludzi, niż sądziliśmy" - zauważył inny badacz [2].

Maska jaskiniowca przywodzi mi na myśl inne doświadczenie, w sposobie prowadzenia znacznie bardziej ekscentryczne, a w wynikach mniej praktyczne. Christopher Stringer opisuje je w (całkiem niezłej swoją drogą) książce "Afrykański exodus"[3]. Czaszki archaicznych gatunków człowieka wyróżniają się pogrubionym, wydatnym łukiem brwiowym, u Neandertalczyków i ich przodków Homo Erectus, przybierającym postać kostnego "łuku nadoczodołowego", którego wydatność nie jest prosta do wyjaśnienia na gruncie ewolucji. Aby sprawdzić jakie korzyści mogło przynosić posiadanie takiej anatomii antropolog Groover Krantz, z Uniwersytetu Waszyngtońskiego (szerzej znany jako jeden z nielicznych badaczy zajmujących się tematem Wielkiej Stopy) wykonał replikę wału nadoczodołowego H. Erectus, przyczepił sobie na czoło i chodził tak pół roku. Przez ten czas zauważył, że oczy są doskonale osłonięte od słońca, jednak za najważniejszą wału funkcję uznał odgarnianie włosów.
W tamtych czasach raczej nie znano grzebieni, może poza własnymi palcami, a już na pewno nie istnieli fryzjerzy, a włosy wpadające do oczu w krytycznej sytuacji wypatrywania zagrożenia mogły stanowić istotną przeszkodę. Krantz na potrzeby badania zapuścił długie włosy i brodę, stwierdzając że dzięki wypukłości czoła włosy odgarniają się na boki, tworząc przedziałek. Potwierdzili to również jego znajomi, którym dał replikę do wypróbowania. Ostatecznie jednak wnioski te są wątpliwe, i wydają się niewystarczające. Możliwe, że funkcją wypukłości było uwydatnianie brwi sygnalizujących zamiary danego osobnika. Wyobrażam sobie, że dwaj Erectusy w sporze najpierw mierzą się oczyma, strojąc groźne miny, a gdy przeciwnik nie zrezygnuje zaczynają walczyć. Jeśli tak było - a czynią podobnie zwierzęta najpierw prezentujące pazury, kły i rogi - a sprawny język nie istniał, uwydatnienie mimiki mogło być tym czynnikiem warunkującym, który stworzył takie fizjonomiczne kuriozum.
Proszę sobie jednak wyobrazić teraz poważnego badacza, który zarośnięty, z repliką archaicznej wypukłości kostnej chodzi tak przez kilka miesięcy. W książce są zdjęcia, lecz w internecie ich niestety nie znalazłem, a szkoda, bo widok musiał był to niecodzienny.

Uczeni mogą jednak nie tylko nakładać maski, ale i przebierać się w całości. Daniel Simons i Chritopher Chabris z Harwardu badali uwagę ochotników, pokazując im film meczu koszykarskiego. Badani mieli liczyć ile podań wykonała która drużyna. Po obejrzeniu filmu pytano ich o wyniki, i tu nie było zaskoczenia, następnie pytano badanych czy nie zauważyli czegoś dziwnego w trakcie meczu. Na przykład goryla.
Jak się okazało, ponad połowa badanych nie zauważyła, że w środku meczu na salę wchodzi człowiek przebrany za goryla, staje pośrodku kadru, uderza kilkukrotnie w pierś i wychodzi. Najwyraźniej na tyle skupili się na zadaniu, na tyle wybiórczo koncentrowali się na jednym aspekcie filmu, że nie zwrócili uwagi na dziwny wgląd jednego z ludzi. Był to dla nich kolejny gracz, bo znajdował się przecież na boisku, a że nie podawał piłki nie był ważny w zliczaniu. Eksperyment powtarzano wielokrotnie z tym samym wynikiem. Gdy pokazano film grupie ludzi, z których część słyszała wcześniej o tym efekcie, wszyscy znający sprawę zauważyli goryla; natomiast spośród pozostałych nie spostrzegła go połowa grupy. Nawet jednak ci, którzy wiedzieli na czym może polegać badanie, nie zauważyli że w trakcie meczu zmieniło się tło...
Efekt polega na wybiórczej percepcji zdarzeń, sprawiającej że pewne szczegóły, uznane za nieistotne, nie spodziewane w danej sytuacji, nie brane pod uwagę ale i nie efektowne, są po prostu ignorowane i nie zostają świadomie zapamiętane. Wyjaśnia to dlaczego, jak to się często przydarza, dwie osoby oglądające ten sam film, mogą opowiedzieć dwie różne fabuły gdy spytać co widziały. Zniekształcenie percepcji jest też dobrze znane policjantom, przepytującym świadków zdarzenia, który podają odmienne rysopisy a nawet odmienne relacje przebiegu zdarzeń. Niekończące się pytania, raz po raz powracające do tych samych spraw, jakie zadaje się w przesłuchaniach, mają za zadanie wydobyć te wspomnienia, jakie mogą się przypomnieć świadkom, gdy ci inaczej zastanowią się nad tym co obserwowali.

Najciekawszy był jednak wynik pokazu filmu wśród naukowców z brytyjskiego Royal Society. Naukowcy, potrafiący bardzo dobrze skupiać się na postawionym sobie celu, tak skupili się na liczeniu punktów, że goryla nie zauważył ani jeden z nich! [4]

----------
Źródła:
[1] Proceedings of the Royal Society B, DOI: 10.1098/rspb.2011.0957, Social learning spreads knowledge about dangerous humans among American crows, Heather N. Cornell, John M. Marzluff and Shannon Pecoraro
[2] www.newscientist.com
[3] Christopher Stringer, Robin McKie, "Afrykański exodus. Pochodzenie człowieka współczesnego", Prószyński i Ska. Warszawa 1999
[4] http://www.rp.pl/artykul/514447.html?print=tak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz